CZERWIEC w zdjęciach!
Czerwiec upłynął mi trochę pod znakiem podróży. W Dzień Dziecka wybraliśmy się do Krakowa. W końcu nie ważne ile ma się lat, zawsze zostaje nas coś z dziecka! I ja spełniłam swoje marzenie: popłynęłam statkiem po Wiśle!
Ilekroć byłam w Krakowie jakoś się nie nigdy nie złożyło, ale tym razem
postanowiłam sobie nie odmawiać i nie żałuję. Odwiedziliśmy też naszą ulubioną kawiarenkę z widokiem na Kościół Mariacki,
gdzie rok wcześniej świętowałam obronienie magistra i pochodziliśmy po
Starym Mieście. Jak za każdym razem było mi bardzo żal odjeżdżać...
Zwłaszcza, że najbardziej podoba mi się miasto nocą.
Pocieszała mnie myśl, że za niewiele ponad tydzień pojedziemy do Wrocławia. Mój narzeczony miał konferencję, wyjechaliśmy więc raniutko, jeszcze przed 6. Gdy dotarliśmy na miejsce, postanowiłam przejść się do centrum pieszo. W końcu miałam przed sobą minimum 8 godzin samotnego zwiedzania, więc na początek zrobiłam sobie 5 km spacerek. Pogoda dopisała, było wręcz upalnie! Jak to dobrze, że po drodze były fontanny a na rynku ustawiono nawet wodną kurtynę, pod którą można się było schłodzić. Taka wodna mgiełka to naprawdę świetna sprawa!
Nigdy wcześniej nie miałam wystarczająco dużo czasu, żeby zwiedzić Wrocław. Zazwyczaj tylko przejeżdżałam i nie widziałam nawet centrum. Raz byłam na rynku z rodzicami, ale byłam za mała żeby to pamiętać. Przyznam, że na Stare Miasto udało mi się trafić tylko i wyłącznie dzięki mapie w telefonie. Ale technologia ułatwia życie! Mimo wszystko gdy zobaczyłam Empik na Rynku, od razu kupiłam sobie mały przewodnik z planem miasta, bo lepiej korzysta mi się z tradycyjnych map. Przy okazji siedząc w cieniu w butelką zimnego napoju mogłam poczytać więcej na temat miejsca, w którym jestem. Dzięki tej książeczce trafiłam trafiłam na Ostrów Tumski, po drodze mijając betonową miejską plażę. Przechodziłam Mostem Tumskim i pospacerowałam po wysepkach. Na Wyspie Słodowej posiedziałam trochę dłużej. Na zdjęciu (na dole pierwsze od lewej) widać, jak dzieciaki kąpią się w Odrze. Ja bym się bała tam wchodzić :P. Mimo braku towarzystwa miło spędziłam dzień we Wrocławiu. Jest tyle do zobaczenia, że spokojnie miałabym zajęcie co najmniej na trzy kolejne dni. Z narzeczonym spotkałam się wieczorem i jeszcze raz odwiedziłam Ostów Tumski i wyspy, bo on też tam jeszcze nigdy nie był. Wrocław nocą jest jeszcze piękniejszy! Wyjechaliśmy gdy było już grubo po północy i to tylko dlatego, że po całym dniu zwiedzania i tych wszystkich kilometrach, które zrobiłam zaczynałam usypiać gdy tylko usiadłam na ławce patrząc na pływające nocą statki. Statek! Kolejne marzenie to nocny rejs po Odrze!
Po tej miłej wycieczce ciężko było wrócić do rzeczywistości. Na szczęście we Wrocławiu kupiłam sobie książkę "Etat w chmurach". To dziennik stewardessy, która przez kilka lat pracowała w arabskich liniach lotniczych. Oprócz tego jak wygląda sam proces rekrutacji, szkoleń i życie załogi można dowiedzieć się z niej wielu ciekawostek np. że najlepsze mcdonaldowe hamburgery na świecie są w Australii, bo ze szczęśliwych krów, a w "Arabowie" dla rozrywki w centrum handlowym (oprócz stoków narciarskich, lodowisk) każdego dnia o tej samej godzinie jest sztuczna burza. Sufit robi się granatowy, grzmi i na ludzi pada "deszcz". Bardzo fajna lektura na wakacje, czyta się jednym tchem!
Jak widzicie, mam na bloku od jakiegoś czasu rusztowanie i trochę mnie już to zaczyna przygnębiać. Tym bardziej, że w piątek zakleili mi znowu wszystkie okna i balkon i tak zostawili na weekend. Dzisiaj udało nam się otworzyć drzwi balkonowe i zerwać trochę folii, bo bardzo smutno było nie widzieć w ogóle świata. No ale, z tych miłych rzeczy, udało mi się znaleźć czterolistną koniczynkę! Tak całkiem przypadkiem, nie szukając.
Wczoraj, także przypadkiem, znaleźliśmy się w okolicach Kotliny Kłodzkiej. Postanowiliśmy z tego skorzystać i odwiedzić polski Londyn - Lądek Zdrój :). Trasa wiodła kawałek przez Czechy. Przejeżdżając przez miejscowość Javornik, gdy zobaczyłam wysoko na skale zamek, poprosiłam żebyśmy się tam zatrzymali. Miasteczko tak nam się spodobało, że przepadliśmy tam na cały dzień.
Do Lądka w końcu dotarliśmy, ale szybko wróciliśmy z powrotem do Czech.
Charakterystyczny klimat czeskiego, małego miasteczka, spokój, piękne
widoki na Góry Złote, brak nachalnych reklam, płatnych parkingów, żarcia
na wagę i kiczowatych pamiątek. W dodatku ceny były przynajmniej o
połowę niższe niż u nas, w restauracjach czasami było taniej niż u nas w
sklepach! Mogliśmy więc trochę poszaleć i humor dopisywał. Do Javornika
na pewno jeszcze wrócę i chciałabym zobaczyć jeszcze więcej takich
miasteczek!
I to by było na tyle jeśli chodzi o czerwiec. Za miesiąc kolejne zdjęciowe podsumowanie. Jeśli komuś podobają się zdjęcia i chce być na bieżąco, jestem na Instagramie: @tikipepa
Piekne zdjęcia:-) mnie się udało nie wydać w tym miesiącu nawet złotówki na kosmetyki,a przynajmniej nie przypominam sobie;-) we Wrocławiu nigdy nie byłam,ale słyszałam,że jest to piekne miasto:-)
OdpowiedzUsuńJa kupowałam tylko potrzebne rzeczy raczej no i raz troszkę zaszalałam :P. Mogło być lepiej, ale i tak jest postęp :P
UsuńPiekna fotorelacja :) W Krakowie byłam, Wrocławia nie znam :)
OdpowiedzUsuńA to warto nadrobić :). Kiedyś myślałam, że to nic specjalnego, ale bardzo się myliłam!
UsuńWow ale miałaś ciekawy czerwiec, zazdroszczę :) A zdjęciowy mix piękny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) W tym miesiącu też się postaram zrobić jakieś ciekawe fotki. Mam nadzieję, że też będą okazje :D
UsuńSuper, że miesiąc był udany :) mi się jeszcze nigdy nie udało znaleźć czterolistnej koniczynki ^^
OdpowiedzUsuńPod względem podróży tak, pod innymi średnio... no ale to tak zawsze :). W każdym razie trzeba widzieć to, co dobre.
UsuńO jakie piękne zdjęcia z mojego miasta:)
OdpowiedzUsuńA gdzie mieszkasz? Tylko nie mów, że Wrocław, bo nagle okazuje się, że wszyscy tam mieszkają i mogłam się zgadać gdy tam byłam :P
UsuńMiałaś bardzo fajny czerwiec :) I kurcze, we Wrocławiu byłaś dosłownie krok od mojej pracy!
OdpowiedzUsuńTo miasteczko w Czechach wydaje się przeurocze i Twoja relacja zachęca do odwiedzenia - chyba muszę uwzględnić je w planach podróży kiedy będziemy objeżdżać Czechy :)
Objazd Czech? To brzmi świetnie! My ostatnio myśleliśmy o pojechaniu tam pod namiot, tylko musimy kupić, bo poprzedni nam ukradli. Może też zrobimy z tego objazdówkę, w sumie dlaczego nie :D
UsuńUwielbiam wycieczki, zwiedzanie, spacery, choć ostatnio nie mogę za dużo chodzić przez tą stopę. Yhh, spełnić marzenie o morzu i nie móc po nim chodzić to trzeba mieć pecha. :( Śliczne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńDocia, będzie dobrze tylko mocz nogę w gorącej wodzie z mydlinami! Trzymam kciuki, żeby przestało boleć. A póki co to załatw sobie jakiś kijek. Ja chodziłam z patykiem po górach z naciągniętym ścięgnem. Może i głupia jestem, ale szkoda mi było siedzieć na tyłku. Weszłam tak na Grzesia, tylko było gorzej zejść :P
UsuńŚwietne zdjęcia. Bardzo przyjemnie czytało się post :). I jak zazdroszczę koniczynki! Nigdy takiej nie znalazłam :).
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Ja zawsze gdy szukałam to nie znalazłam, ale gdy stanęłam na chwilę przy aucie, żeby klima coś tam schłodziła popatrzałam w dół... a tu koniczynka :D
UsuńNo to pozwiedzałaś w czerwcu :) Ja nigdy nie byłam we Wrocławiu, ale kiedyś jak będę na pewno odwiedzę Ogród Japoński, przynajmniej ze zdjęć wydaje mi się, że tam jest pięknie :)
OdpowiedzUsuńWidziałam też w tej mojej książeczce :). I jeszcze taka fajna fontanna jest w pobliżu o ile się nie mylę. Też jeszcze chcę zobaczyć! I ZOO koniecznie! Teraz to trzymam tylko kciuki, żeby znowu była tam jakaś konferencja :)
UsuńGenialna fotorelacja :) Zazdroszczę tylu wyjazdów, ja jakoś ostatnio siedzę ciągle w pracy i nie mam kiedy się wybrać :(
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że się podobały zdjęcia :). Na pewno jeszcze nie raz gdzieś pojedziesz, głowa do góry! Teraz i tak pogoda niepewna.
UsuńDużo pięknych zdjęć :)
OdpowiedzUsuńAch, zazdroszczę Ci tych podróży... Sama będę miała czas na takie wypady dopiero we wrześniu! Szkoda, bo do Czech mam wyjątkowo blisko! :)
OdpowiedzUsuńAaa no racja! Muszę też kiedyś odwiedzić Twoje okolice :D
UsuńWow, ale miałaś miesiąc! Ode mnie jest blisko tylko na Litwę i do Rosji, ale nie są to miejsca, które chciałabym odwiedzać przy obecnej sytuacji politycznej ;) Bardzo zaciekawiły mnie dwie rzeczy - lektura o której pisałaś, czyli "Etat w chmurach" i czeskie miasteczko. Książka wędruję na listę tytułów do przeczytania, a Czechy na listę miejsc do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńMi w tym roku marzy się kilka dni w Krakowie. Mam nadzieję, że uda mi się to zrealizować ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia z podróży ;)
OdpowiedzUsuńJej tak dawno nie byłam w Krakowie i Wrocławiu, że już zapomniałam jakie to piękne miasta ;]
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i do obserwacji :)
http://veneaa.blogspot.com/
Ale Ci zazdroszczÄ™ tak aktywnego czerwca!
OdpowiedzUsuńŚliczne zdj :)
OdpowiedzUsuńhttp://mylittleworldxdxd.blogspot.com/
jak ja bym chciała do Krakowa.... :(
OdpowiedzUsuńjak ja bym chciała do Krakowa... :<
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i fajnie, że udało Ci się odwiedzić tyle ciekawych miejsc w czerwcu :)
OdpowiedzUsuń