Wiedeński rezerwat Lainzer Tiergarten
Tak się złożyło, że ostatnio pokazuję Wam miejsca, które nie są typowymi atrakcjami turystycznymi Wiednia. Nad rozlewiskiem Altedonau i pod oddaloną od centrum Willą Wagner I próżno szukać piętrowych autokarów i zorganizowanych wycieczek. Bardzo spokojnie jest też w położonym na zachodnim krańcu miasta rezerwacie dzikich zwierząt Lainzer Tiergarten (nie mylić z ogrodem zoologicznym Tiergarten Schönbrunn), w którym chętnie wypoczywają mieszkańcy naddunajskiej stolicy i to właśnie tam chciałabym Was dziś zabrać.
Lainzer Tiergarten to dawny cesarski rewir łowiecki, który został przekształcony w rezerwat dzikich zwierząt. Na obszarze 2,5 tys. hektarów żyje na wolności około 1000 dzików, 700 muflonów, 200 danieli, 100 jeleni i saren oraz inne dzikie zwierzęta. Rezerwat otoczony jest 22 km murem i dostać się można do niego jedną z siedmiu bram. Wstęp jest darmowy lecz rozsądnie jest pilnować godzin otwarcia, bo podobnie jak w przypadku większości wiedeńskich lasów i parków wraz z zachodem słońca wejścia zamykane są na klucz. Zwierzaki są bardzo fajne, ale siedzenie z nimi po ciemku w lesie chyba nie byłoby zbyt przyjemne, więc warto rozplanować trasę tak, żeby w porę dotrzeć do jednej z bram.
Lainzer Tiergarten to w większości las i dzikie polany. Znajdują się tu dwa punkty widokowe, z których można podziwiać panoramę Wiednia, dwie restauracje oraz... Willa Hermesa.
Cesarz Franciszek Józef zlecił wybudowanie willi dla swojej żony Sisi i nazwał pałacem marzeń. Miał nadzieję, że tym prezentem skłoni wiecznie podróżującą cesarzową do zostania w Wiedniu na dłużej. Swoją obecną nazwę budynek zawdzięcza posągowi Hermesa stojącemu w ogrodzie. Znajduje się tu muzeum, w którym można obejrzeć jak wyglądały prywatne apartamenty cesarskie, podziwiać odbywające się corocznie wystawy i napić się wiedeńskiej melange w znajdującej się tu kawiarence. Niestety gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że budynek jest w remoncie i elewację pokrywa w całości rusztowanie.
Nieco rozczarowani zrobiliśmy kilka zdjęć ogrodu i ruszyliśmy dalej. Po chwili natrafiliśmy na kolejne ogrodzenie i furtkę. Zresztą, zaraz przekonaliśmy się dlaczego dalszą część lasu odgrodzono od willi dodatkowym płotkiem. Na polanie stał wielki dzik i przyglądał nam się z zainteresowaniem. Trochę się zawahaliśmy, bo w końcu każdy chyba zna wierszyk:
Dzik jest dziki, dzik jest zły
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo zaraz zmyka.
Ciekawi co albo raczej kogo jeszcze zobaczymy, ruszyliśmy alejką w głąb rezerwatu. Po chwili ukazała nam się kolejna polana wraz z jej małym leśnym mieszkańcem.
Przyzwyczajeni do gwaru wiedeńskich ulic napawaliśmy się panującą w Lainzer Tiergarten ciszą przerywaną tylko odgłosami dzikich zwierząt dobiegającymi z lasu. Dotarliśmy do jeszcze większej polany, z której rozciągał się widok na wzgórza Lasu Wiedeńskiego i... stadko dzików. Usiedliśmy na drewnianej ławce i obserwowaliśmy jak w oddali młode biegają po trawie i radośnie kwiczą.
Z powodu panującego upału wybraliśmy się z domu dopiero późnym popołudniem, więc zabrakło nam czasu żeby oddalić się w dalsze zakamarki rezerwatu. Skręciliśmy w ścieżkę, która miała nas doprowadzić do jednej z bram jednak już po chwili okazało się, że nie jesteśmy na niej sami... Locha ze stadkiem młodych to chyba najgorsza z możliwych kombinacji, więc zbliżaliśmy się dość powoli. W końcu ustąpiła nam i weszła dość niespiesznie do lasu, prowadząc przed sobą kwiczące warchlaki.
Wyszliśmy z rezerwatu bramą Gütenbachtor i okazało się, że jesteśmy w środku niczego. Żadnego przystanku, domów, ale jest chociaż droga... w końcu na pewno się gdzieś nią zajdzie! Po godzinie marszu wśród pól udało nam się dostać do cywilizacji i złapać autobus pocztowy, który zawiózł nas do dworca w dzielnicy Liesieng. Stamtąd było już łatwo dojechać do domu.
Spacerując po Lainzer Tiergarten a później maszerując drogą wśród pól myślałam sobie, że faktycznie mieli rację w tych wszystkich rankingach wybierając Wiedeń na najlepsze miejsce do życia. W końcu w którym mieście można uczestniczyć we wszystkich najważniejszych wydarzeniach kulturalnych kraju i jednocześnie móc się poczuć jakby się było na końcu świata? Która światowa stolica może zaoferować swoim mieszkańcom tyle zieleni i terenów rekreacyjnych? Tu wszystko zrobione jest z myślą o ludziach! Ścieżki rowerowe, plaże, miejsca w których można napić się wody, bezpłatne toalety w parkach, prysznice na Donauinsel, gdzie można wykąpać się po dniu spędzonym nad wodą, a wreszcie rezerwat dzikich zwierząt. W Polsce na pewno pobieraliby opłatę za wstęp i dodatkowo za parking, a tu? Nic z tych rzeczy! A pośród pól, na totalnym odludziu stoi ławeczka. Ktoś pomyślał nawet o tym, że miło będzie tu usiąść i popatrzeć na kołyszące się na wietrze łany zboża. Czy u nas też tak kiedyś będzie?
www.lainzer-tiergarten.at/plan.html |
Zobacz także:
Ach jak tam pięknie! A te kłosy zboża... cudne!
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie! :)
OdpowiedzUsuńJeju jak tam pięknie! :) Rozmarzylam się tak, że nawet dziki mi się wydały sympatyczne :)
OdpowiedzUsuńZ początku miałam mieszane uczucia co do nich, ale widać są już oswojone z ludźmi i nie atakują :). Chociaż i tak nie chciałabym tam zostać w nocy.
UsuńMiejsce jak z bajki. Mogłabym tam siedzieć godzinami ;)
OdpowiedzUsuńW Wiedniu jest pełno takich miejsc, czasu nie starcza żeby każdym się nacieszyć :)
UsuńMa swój urok :)
OdpowiedzUsuńjak ślicznie i zielono ;)
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie byłam. Zając <3. Ostatnio jak szłam przy lesie to dwa przede mną przeleciały. Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zwierzątka. Szkoda, że tak płochliwe...
UsuńPiekne miejsce!!! Chyba muszę rodzinke na wycieczkę namowić :)
OdpowiedzUsuńAle klimat! Chcę tam!
OdpowiedzUsuńMy poszliśmy nieco innymi ścieżkami, ale za to ucięliśmy sobie drzemkę na kocyku na trawie :) To było leniwe popołudnie - dobrze czasem odpocząć od miejskiego zgiełku i tłumów nad rzeką :)
OdpowiedzUsuńMy też często bierzemy kocyk i sobie leżymy. Co do tłumów nad Dunajem, to wkładamy rolki i jedziemy na któryś z końców wyspy, tam już jesteśmy przeważnie sami :D
Usuń