Yves Rocher, Expert Reparation, Balsam odbudowujący do skóry bardzo suchej
We wpisie o Sudocremie >>KLIK<< mogłyście przeczytać, że jeden z balsamów narobił mi ostatnio dużych szkód. I... to właśnie ten, o którym mowa w tej recenzji. Balsam odbudowujący do skóry bardzo suchej, produkt tak przeze mnie wychwalanej firmy Yves Rocher. Jak widzicie, marka nie ma tu znaczenia, buble czają się na każdym kroku. Chociaż w tym przypadku, żeby było śmieszniej, byłam zachwycona tym produktem i już planowałam zakup mleczka z tej samej serii.Swoje prawdziwe oblicze balsam pokazał mi po dwóch tygodniach stosowania, gdy na moim dekolcie najpierw pojawiły się pojedyncze grudki, a później wyskoczyła cała armia krost, grudek i zaskórników.
Walczyłam z nimi przez ponad tydzień i zapinałam sweterki pod szyję, żeby tylko nie było nic widać. Pierwszy raz miałam taką wielką wysypkę, czerwone plamki miałam nawet na brzuchu. Zaznaczam, że rzadko wyskakuje mi coś na dekolcie. Nauczyło mnie to, żeby recenzować kosmetyki dopiero po dłuższym czasie użytkowania. Balsam ten ma swoje zalety, które też opiszę, jednak to, co narobił mi na skórze całkowicie go przekreśla.
Opis producenta:
Idealny kosmetyk dla tych, którym zależy na szybkiej regeneracji bardzo suchej, zniszczonej skóry.
Efekt dla urody
Przez cały dzień odżywia i odbudowuje
bardzo suchą i zniszczoną skórę.
Składnik aktywny
Masło Karité bio: odżywia i odbudowuje
Tworząc ochronny film na powierzchni skóry, masło karité odżywia bardzo suchą skórę.
Składniki pochodzenia roślinnego: masło karité bio, mangiferyna, olejek z rzepaku, gliceryna
Zalety produktu
Konsystencja bogatego, aksamitnego balsamu.
Stosowanie
Codziennie, odpowiednio do potrzeb rano i/lub wieczorem
Sekret urody
Dla większej skuteczności 1-2 razy w tygodniu wykonuj peeling ciała.
Rezultaty
Skóra natychmiast i długotrwale odżywiona według 92% kobiet.*
*Badania naukowe przeprowadzone na 12 kobietach od razu i po 6 godzinach po aplikacji
Zaangażowania Kosmetyki Roślinnej
Formuły testowane pod kontrolą dermatologiczną.
Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego
Bez parabenów, bez barwników, bez olejów mineralnych
Wszystko wygląda pięknie (nawet zdjęcie wyszło jakieś lepsze), ale...
Skład:
No właśnie... gdzie on jest? Nie ma go ani na opakowaniu, ani na stronie producenta. Kosmetyk nie był dodatkowo zapakowany w żaden kartonik ani folię. Jeżeli ktoś posiada informację o składzie tego produktu, byłabym wdzięczna o przesłanie bądź napisanie w komentarzu. Chciałabym wiedzieć, jaki składnik tak mnie uczulił, ale jak widzicie, nie mam możliwości.
Cena:
cena regularna - 59 zł/150 ml
Jak widzicie, tani ten zapychacz nie jest. Na szczęście (a może i nieszczęście), kosmetyk ten dostałam w prezencie za złożone zamówienie. Bardzo się z niego wówczas ucieszyłam i tym chętniej stosowałam.
Opakowanie:
Dość poręczne, bo pozwala wydobyć produkt do końca - to dopiero paradoks, zdenkowanie tego produktu to ostatnie na co mam ochotę. Chociaż.... może zużyję go jako krem do rąk albo do stóp.
Konsystencja:
Balsam ma konsystencję... masła. Jest gęsty, treściwy. Trzeba trochę się namęczyć, żeby go dobrze rozsmarować. Zostawia na skórze powłokę, taki film, który jest nawet przyjemny i gdy oblepia on skórę, to czujemy jakby była zdecydowanie gładsza. Podejrzewam, że w składzie są sylikony i to one mogą być częściowo odpowiedzialne za takie pogorszenie stanu mojej skóry.
Wydajność:
Produkt nie jest zbyt wydajny. To tylko 150 ml, malutko jak na produkt do pielęgnacji ciała. Gdyby nie wysypka, starczyłby mi na 3 tygodnie (przy normalnym użytkowaniu 1,5 tygodnia do dwóch to maksimum). Użytkowałam go bardzo oszczędnie, nabierałam jak najmniej, żeby dłużej się nim cieszyć. Całe szczęście, bo możliwe, że do tej pory zmagałabym się z krostami.
Dostępność:
Yves Rocher - oferta katalogowa, sklep internetowy oraz sklepy stacjonarne
Zapach:
Bardzo ładny, taki mleczno-migdałowy. To właśnie dzięki zapachowi kosmetyk na początku tak bardzo mi się spodobał.
Plusy:
- piękny zapach
- poręczne opakowanie
- wygładza skórę po nałożeniu
- spowodował wysyp: krost, czerwonych plamek, podskórnych grudek, pryszczy, które zmieniły się w pełno małych wulkanów z białymi końcówkami (jednym słowem: coś okropnego!)
- pojemność jak dla elfów (chociaż w przypadku tego produktu może być to plusem)
- brak informacji o składzie!!! nie mogę nawet dowiedzieć się, co mogło mnie tak uczulić
- kosmiczna cena w odniesieniu do pojemności 150 ml
O nie, na pewno nie kupię żadnego produktu z tej serii. To już drugi balsam Yves Rocher, z którego jestem niezadowolona i nie zamówię już od nich żadnego produktu do pielęgnacji ciała. Kremy i żele polecam, ich recenzje napisałam już długo po tym jak balsam mnie uczulił, więc spokojnie... nic się nie zmieniło, potrafię być obiektywna w swojej subiektywnej ocenie (to w ogóle możliwe? ;p)
Nie ma zbyt wielu opinii dotyczących tego produktu. Na Wizażu jeszcze nikt o nim nic nie napisał. Jeśli ktoś używał, jestem bardzo ciekawa, jak kosmetyk mu służył. Chciałabym zweryfikować czy jest to tylko moja reakcja alergiczna czy produkt jest felerny. Jakoś nie mieści mi się w głowie, że firma Yves Rocher mogłaby zastosować w składzie sylikony i inne świństwa, ale przez ten brak składu sama nie wiem co o tym myśleć.
Zaznaczam, że mogę być po prostu uczulona na jakiś składnik. Możliwe, że to dobry produkt, tylko mi nie służy.
Skład się znalazł pod etykietką. Ciężko powiedzieć ze stuprocentową pewnością, co spowodowało uczulenie, ale mam swój typ: Myreth-3 Myristate >>INFO<<
Lubrykant. Dostępnych jest niewiele danych na temat Myreth-3 Myristate, zwłaszcza w zakresie zastosowania tej substacji w kosmetykach i przemyśle kosmetycznym. Jest to produkt uboczny pochodzenia zwierzęcego i może być komedogenny (zatykający pory skóry).
Chyba nie muszę już nic mówić. Jestem rozczarowana.Cyt. "Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego"
na każdego kosmetyk inaczej działa
OdpowiedzUsuńno ale żeby aż tak??
UsuńNominowałam Cie do Liebster Blog Awards ;) będzię mi miło jeśli odpowiesz na TAG. Szczegóły u mnie na blogu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj nie ładnie z jego strony...i to za taką cenę...
OdpowiedzUsuńJednym słowem "można się nadziać" :/
UsuńWidze, że już masz nominację, no ale i ja Cię nominuję do Libser Blog ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ibelieveeit.blogspot.com/2013/06/nominacja-do-libster-blog.html
Dziękuję :)
UsuńJakoś nie przepadam za kosmetykami YR :/
OdpowiedzUsuńJa mam bardzo dobre zdanie o dwóch kremach z tej firmy, ale produkty do pielęgnacji ciała tej firmy to porażka.
UsuńZa taką cenę na pewno nie kupię, tym bardziej że to taki bubel ..
OdpowiedzUsuńJa też bym nie dała tyle za balsam. Dostałam w Gratisie. Przeginają ostro z tymi cenami moim zdaniem ;/
UsuńRównież obserwuję ;)
UsuńOj tak, w tej firmie ceny są wysokie, czasem jedynie można trafić na jakieś fajne promocje .
:))) A pojemność kosmetyków to moim zdaniem jakieś nieporozumienie. 150 ml?? Musiałabym chyba zamawiać paczkę z balsamem co tydzień. Może w tym La Gacilly gdzie produkują kosmetyki YR faktycznie mieszkają elfy i krasnoludki :D
Usuń60 zł za taki bubel? ... szkoda :(
OdpowiedzUsuńja w zasadzie nie kupuje nic z tej firmy... ale pewnie kiedyś tam zawitam. na ten balsam faktycznie możesz tylko ty zle reagowac, ale nie powiedziane. masakra że nie ma skladu :/
OdpowiedzUsuńSkład powinien być, bo to chyba sprzeczne z prawem gdyby nie podali. Jednak w ustawie jest zastrzeżenie, że jeśli nie zmieści się skład na kosmetyku to mogą dołączyć na jakiejś karteczce. Tutaj skład by się spokojnie zmieścił, więc nie wiem czemu nie ma ;/
Usuńza drogi, za mały
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam fazę na tę firmę ale już mi ona przeszła :P.
OdpowiedzUsuńMi też pomału już przechodzi. Poprosiłam niedawno o próbki kremów i perfum, bo interesowała mnie seria z rumiankiem i ta dla skóry suchej i odwodnionej, ale przysłali mi tylko 3 saszetki (list szedł 2 tygodnie: krem sebo specific, pod oczy jakiś i serum na zmarszczki. Ten pierwszy wiadomo, wysuszył mi twarz i ściągnął, bo jest nie dla mnie, ale w dodatku się zaczął dziwnie rolować z twarzy i tak jakby sylikon się rolował, nie mam pojęcia. Ten pod oczy nałożyłam i zaczęły mnie tak szczypać, że wolałam to od razu zmyć. A serum mamie dałam.
UsuńMasakra i jaka cena :O
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zaliczyłam porażkę z szamponem YR :/ Coś kiepsko ostatnio z ich produktami, kiedyś bardzo lubiłam.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że produkty do włosów i kolorówkę mają właśnie nieudaną...
UsuńPytałaś mnie o Kallosa, proszę tu jest moja recenzja :) http://moj-kosmetyczny-punkt-widzenia.blogspot.com/2013/04/kallos-carota-czyli-syntetyczna.html
OdpowiedzUsuńsklad moze jest na stronie ich? swoja droga myslalam o nim pare razy :P ale nie kupilam
OdpowiedzUsuńnie ma niestety
Usuńmasakra, bardzo lubię YR i dziwie się, że mają w ofercie taki bubel
OdpowiedzUsuńmożliwe, że to ja akurat tak zareagowałam na ten kosmetyk... tylko, że jakiejś skłonności do alergii to ja nigdy za bardzo nie miałam.. też lubię YR
Usuńbrak składu to jakiś żart ze strony producenta ;(
OdpowiedzUsuńPowinnam Ci podziękować. Balsam stosuję sporadycznie, właściwie raz na tydzień, gdy nocuję u babci po nocnych zajęciach. I zawsze się nim smarowałam... Chyba zapobiegawczo będę przywozić swoje balsamy do babci, by tak nie skończysz. Boli mnie to, że YR sobie na taki bubel i małe kłamstewko pozwolił. Trochę się na nim teraz zawiodłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
P.S. Z tym brakiem składu to oni tak mają z większością swoich produktów, znalazłam u babci 2 kremy, jeden mocno nawilżający, drugi ściągający pory i nigdzie się składu doszukać nie mogłam, a opakowania w ogóle nie było...
Nie miałam kosmetyków tej firmy, jakoś zawsze coś mnie zniechęci. Nienawidzę składów ukrytych pod etykietami, to znak, że producent chce coś przed nami ukryć!
OdpowiedzUsuńW wolnych chwilach zapraszam do siebie http://lusiakowy.blogspot.com/