Styczeń w Wiedniu
Styczeń jest chyba najgorszym miesiącem na odwiedzenie Wiednia. Narzekałam na listopad gdy przez trzy tygodnie nieprzerwanie padał deszcz i ciężko było ruszyć się gdziekolwiek z domu, ale wtedy jakby na przekór ponurej jesieni zaczęły otwierać się pierwsze
adwentowe jarmarki i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zrobiło się znowu kolorowo i wesoło. Może to tutejszy sposób na zapobieganie jesiennej chandrze? To ma sens! Niestety, wraz z
nadejściem Nowego Roku wszystko poznikało i zrobiło się nieciekawie.
Wszędzie rozbite butelki, śmieci po petardach, a pod Ratuszem i na Karlsplatzu gdzie dotąd toczyło się popołudniami życie kompletne pustki.
Zaczyna mnie dopadać
syndrom drugiego tygodnia wakacji. Pierwsze dni w nowym miejscu to zawsze euforia, radość, odkrywanie nowych miejsc, a pod koniec wyjazdu gdy wszystko jest mi już znajome, zaczynam patrzeć na okolicę innym okiem i zwracać uwagę na to co czai się za pierwszym planem. Gdy zrobiło się zimno, wietrznie i brzydko, nagle zaczęłam dostrzegać popękane chodniki, dziurawe ulice, popisane sprayem kamienice na Landstrasse i brzydkie bloki z płyty na obrzeżach miasta.
Styczeń to chyba najmniej lubiany przede mnie miesiąc w roku, w którym jak na ironię się urodziłam. Luty jest krótki, jest więc nadzieja, że szybko minie, a później przyjdzie marzec i będzie coraz bliżej wiosny. Styczeń ciągnie mi się zawsze niemiłosiernie.
|
Pierwsze sekundy Nowego Roku na Praterze |
|
Zimowy Dunaj, w tle wieża Millennium City i Kahlenberg |
|
Flohmarkt |
|
Stadtpark |
|
Majolikahaus |
|
Vienna Autoshow 2015 |
|
Pomnik Johanna Straussa w Stadtparku |
|
Katedra św. Szczepana (Stephansdom) |
Postanowiłam walczyć z zimową chandrą i zapisać się na basen. Ucieszyłam
się, gdy dowiedziałam się od znajomych, że ten w
moim bezirku jest najlepszy. Poszłam sprawdzić jak wygląda sprawa
miesięcznego karnetu i stanęłam jak wryta. Ten rzekomo najlepszy basen wyglądał jak relikt epoki PRL, które u nas się burzy i równa z ziemią
albo w najgorszym razie stojÄ… jako ruiny z powybijanymi szybami i
straszą. Okrążyłam obskurny budynek mając nadzieję, że kryje się za nim coś innego, ale niestety dalej było tylko osiedle bloków z wielkiej płyty. Nagle przypomniały mi się narzekania znajomego, który mieszkał w Wiedniu o dziecka "Najchętniej bym się stąd wyprowadził, tu wszystko jest takie stare!". Wtedy pomyślałam, że jest ignorantem i nie docenia miejsca, w którym mieszka, a teraz powoli zaczynam rozumieć o co mu chodziło. Wiedeń pod wieloma względami jest zacofany. Podczas gdy w Polsce od kilku lat obowiązuje zakaz palenia w miejscach publicznych, tutaj po wizycie w kawiarni lub restauracji ubrania śmierdzą dymem a moda na papierosa wśród młodych ludzi zdaje się nie przemijać. Wiedeńczycy kochają to, co stare. Na zmianę z nowoczesnymi tramwajami jeżdżą te, które pamiętają miasto przed wojną i ma to swój urok. Na podobnej zasadzie działa metro, lecz jeśli stare U-bahny mają w sobie jakieś piękno, na dzień dzisiejszy jest ono ukryte bardzo głęboko. Może docenią je następne pokolenia, które się jeszcze nie narodziły? Może to Wiedeńczycy mają rację i za sto lat pod tym obskurnym basenem stanie tłum Azjatów pstrykających zdjęcia? A może stanie się to jeszcze szybciej? Pamiętam jak jadąc kiedyś pociągiem do Warszawy wdałam się w rozmowę z panią, która wracała z Katowic i opowiadała, jak bardzo podobały jej się wakacje na Śląsku. Przez chwilę dziwiłyśmy się sobie nawzajem. Ona nie mogła pojąć po co jadę latem na tydzień do stolicy a ja jak można spędzić urlop w Katowicach i co właściwie tam oglądać? Moja towarzyszka podróży bez chwili namysłu wyrecytowała: Spodek, Pomnik Powstańców Śląskich, Nikiszowiec, Osiedle Tysiąclecia, Gwiazdy... Taka już chyba kolej rzeczy, że mieszkając dłużej w jednym miejscu, zaczynamy je inaczej postrzegać. Wyprowadzić się na rok do innego kraju to bardzo dziwne uczucie. Za długo by być turystą i widzieć tylko to co ładne, za krótko by się przywiązywać i ułożyć sobie życie. Tyle jeśli chodzi o moje styczniowe przemyślenia. Mam nadzieję, że luty będzie już bardziej optymistyczny! Byle do wiosny! :)
Ja również nie lubię stycznia. Jest wilgotny, zimny i ponury. To taka pusta przestrzeń między zimą a wiosną. Już nie czekamy na Gwiazdkę, więc nie czuć zimowej magii. Teraz czeka się na wiosnę! :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Ja widzę tylko ten pierwszy plan, bo nigdy nie byłam w Wiedniu, dlatego wydaje mi się być naprawdę magiczny. :)
Zastanawiałam się czy nie zrobić zdjęć i pokazać jak wygląda drugie oblicze Wiednia i co kryje się w cieniu pięknych zabytków, ale nie wiem... nie chcę chyba obdzierać ludzi z marzeń i zostaję przy tym, co ładne :)
UsuńPiękne zdjęcia, liczę że uda mi się odwiedzić Wiedeń :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam imienniczkę! :)
:D
UsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJejciu jak pięknie :D.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie wiem co to za drzewo z tymi kulkami, ale mam taką z Wiednia. Skubnęłam sobie na pamiątkę z pierwszego pobytu tam.
OdpowiedzUsuńMnie niezmienne Wiedeń zachwyca, choć nie obyło się bez mandatu za parkowanie - to taka inna pamiątka.
Mnie też ciekawi co to takiego. U siebie w Polsce takiego drzewanie widziałam! Mnie centrum też cały czas zachwyca, ale dalsze bezirki zwłaszcza 10 i 11 czasami potrafią dobić.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWydaje mi się, że to są owoce platana . Byłabym pewna, gdybym zobaczyła drzewo z korą o wzorze moro :)
UsuńOoo faktycznie może być! :D Niestety nie mam zdjęcia całego :(
UsuńZdjęcia piękne, aż trudno uwierzyć w to co piszesz ;-) ale tak to już chyba jest. Mieszkając na stałe w danym miejscu zaczyna się zauważać wszelkie niedogodności.
OdpowiedzUsuńW centrum jest pięknie to fakt, ale mój bezirk to szczególnie urodziwych nie należy... a idąc rano po zakupy jestem jedyną kobietą bez burki :P
UsuńPięknie <3 Aż chciałoby się wsiąść w samolot i lecieć zwiedzać :)
OdpowiedzUsuńJa od niedawna odkrywam na nowo uroki mieszkania w Holandii - wcześniej nie było czasu,a teraz aż mnie rwie żeby zwiedzić wszystko co zwiedzić można ;)
Pozdrawiam ;*
Tak to jest, jeśli się gdzieś dłużej, to i widzi się te nieciekawe strony miasta. Ja wolę o nich nie pamiętać i zachować w pamięci tylko ciekawe. :)
OdpowiedzUsuńJa mam podobne podejście, też staram się skupiać na tym co ładne! Tylko, że styczeń ma w sobie coś takiego dziwnego... zawsze jakoś czuję się przytłoczona i to niezależnie od miejsca, w którym jestem. Teraz już powoli dni coraz dłuższe i będzie tylko lepiej, a gdy już pojawią się pierwsze pąki na drzewach i słoneczko zacznie grzać to już w ogóle bajka. W weekend zmieniałam mieszkanie i cieszę się, bo poczułam się tak jakbym dopiero co tu przyjechała :D
UsuńCzyli nie tylko ja nie lubię stycznia choć się urodziłam w tym miesiącu. Wiedeń może niedoskonały, ale na zdjęciach piękny. Choć to palenie w kawiarniach, to wielgachny minus :)
OdpowiedzUsuńJa w ogole nie lubie zimy, a urodzilam sie w mrozny lutowy dzien...
OdpowiedzUsuńCzesto jest tak, ze mieszkajac gdzies dluzej przestajemy zauwazac te piekne miejsca, a widzimy to co zle...
Świetne zdjęcia. Zimy nie cierpię, ale widok zaśnieżonych szczytów zawsze budzi we mnie jakiś taki respekt i podziw.
OdpowiedzUsuńchętnie przeczytałabym post o tej "brzydszej" stronie Wiednia :) Nie raz łapałam sie na tym, że wyjeżdzałam gdzieś nastawiając się na cuda, a okazywało się, że na miejscu witały mnie rzeczy z wiadomych względów nie uwzględnione w folderach biur podrózy i czułam się oszukana ;) pozdrawiam i byle do wiosny!
OdpowiedzUsuńOk, pomyślę nad tym, bo z jednej strony to pomocne a z drugiej... ktoś przyjeżdża tu na weekend czy tydzień i wtedy faktycznie widzi to co ładne. Po co psuć mu wyobrażenie? Jeśli miałabym zrobić zdjęcia do takiego wypisu wystarczyłoby się przejść po moim dystrykcie. Wygląda jak Bytom po najeździe islamistów. W niektórych miejscach to właściwie strach by było aparat wyciągać, bo już i tak dziwnie na mnie patrzą, że nie chodzę w burce.
Usuńbuu, a ja się męczę w pracy :((
OdpowiedzUsuńteż nie znoszę byc stale w jednym miejscu a styczeń był dla mnie koszmarny , piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJa ogólnie nie przepadam za zimą, więc najchętniej przespałabym wszystkie zimowe miesiące.
Piękne zdjęcia, oj ten styczeń daje w kość nie tylko mnie widzę :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że trochę dopada Cię chandra, ale z mojej perspektywy zdjęcia które pokazujesz i to czego tam doświadczasz jest niezwykle ekscytujące. Wiem, że Ty czujesz że już to co miałaś zwiedzić zwiedziłaś i teraz dostrzegasz popękane płyty jak sama napisałaś, ale może warto nie zadręczać się złymi myślami i ciągle szukać czegoś nowego do odkrycia. :) Doceń to że masz taką szansę. Choć pewnie... łatwo mi mówić.
OdpowiedzUsuńCo do basenu i generalnie ich lubienia starych rzeczy ciekawa sprawa :)
Byłam w Wiedniu i podbił moje serce
OdpowiedzUsuńpiękne widoki ;) zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuń