Wiedeński rezerwat Lainzer Tiergarten
in
Austria,
Okiem Pepy,
podróże,
Wiedeń
Do Lainzer Tiergarten dojechaliśmy od strony bramy Sankt Veiter Tor: metro U4 Ober Sankt Veit, dalej autobus 54A- do Sankt Veiter Tor dojeżdża raz na godzinę. Można też spróbować od Lainzer Tor: tramwaj 60 do Hermesstraße, dalej autobus 55A do Lainzer Tor. Pulverstampftor: autobus 50B do Umspannwerk Auhof + 5 minut spaceru. Nikolaitor: metro U4 (lub S-Bahn, 49A, 52A) do Hütteldorf + 10 minut spaceru. Laaber Tor: autobus pocztowy 253 z dworca kolejowego Liesieng do Laab Hauptstraße/Tiergartenstraße + 15 minut spaceru. Gütenbachtor: autobus pocztowy 253 z dworca kolejowego Liesieng do Kalksburg Lodererweg lub 354 Gütenbachstraße +45 minut spaceru( ta brama to wariant ekstremalny dla lubiących długie spacery wśród pól, tak właśnie wracaliśmy).
Tak się złożyło, że ostatnio pokazuję Wam miejsca, które nie są typowymi atrakcjami turystycznymi Wiednia. Nad rozlewiskiem Altedonau i pod oddaloną od centrum Willą Wagner I próżno szukać piętrowych autokarów i zorganizowanych wycieczek. Bardzo spokojnie jest też w położonym na zachodnim krańcu miasta rezerwacie dzikich zwierząt Lainzer Tiergarten (nie mylić z ogrodem zoologicznym Tiergarten Schönbrunn), w którym chętnie wypoczywają mieszkańcy naddunajskiej stolicy i to właśnie tam chciałabym Was dziś zabrać.
Lainzer Tiergarten to dawny cesarski rewir łowiecki, który został przekształcony w rezerwat dzikich zwierząt. Na obszarze 2,5 tys. hektarów żyje na wolności około 1000 dzików, 700 muflonów, 200 danieli, 100 jeleni i saren oraz inne dzikie zwierzęta. Rezerwat otoczony jest 22 km murem i dostać się można do niego jedną z siedmiu bram. Wstęp jest darmowy lecz rozsądnie jest pilnować godzin otwarcia, bo podobnie jak w przypadku większości wiedeńskich lasów i parków wraz z zachodem słońca wejścia zamykane są na klucz. Zwierzaki są bardzo fajne, ale siedzenie z nimi po ciemku w lesie chyba nie byłoby zbyt przyjemne, więc warto rozplanować trasę tak, żeby w porę dotrzeć do jednej z bram.
Lainzer Tiergarten to w większości las i dzikie polany. Znajdują się tu dwa punkty widokowe, z których można podziwiać panoramę Wiednia, dwie restauracje oraz... Willa Hermesa.
Cesarz Franciszek Józef zlecił wybudowanie willi dla swojej żony Sisi i nazwał pałacem marzeń. Miał nadzieję, że tym prezentem skłoni wiecznie podróżującą cesarzową do zostania w Wiedniu na dłużej. Swoją obecną nazwę budynek zawdzięcza posągowi Hermesa stojącemu w ogrodzie. Znajduje się tu muzeum, w którym można obejrzeć jak wyglądały prywatne apartamenty cesarskie, podziwiać odbywające się corocznie wystawy i napić się wiedeńskiej melange w znajdującej się tu kawiarence. Niestety gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że budynek jest w remoncie i elewację pokrywa w całości rusztowanie.
Nieco rozczarowani zrobiliśmy kilka zdjęć ogrodu i ruszyliśmy dalej. Po chwili natrafiliśmy na kolejne ogrodzenie i furtkę. Zresztą, zaraz przekonaliśmy się dlaczego dalszą część lasu odgrodzono od willi dodatkowym płotkiem. Na polanie stał wielki dzik i przyglądał nam się z zainteresowaniem. Trochę się zawahaliśmy, bo w końcu każdy chyba zna wierszyk:
Dzik jest dziki, dzik jest zły
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo zaraz zmyka.
Ciekawi co albo raczej kogo jeszcze zobaczymy, ruszyliśmy alejką w głąb rezerwatu. Po chwili ukazała nam się kolejna polana wraz z jej małym leśnym mieszkańcem.
Przyzwyczajeni do gwaru wiedeńskich ulic napawaliśmy się panującą w Lainzer Tiergarten ciszą przerywaną tylko odgłosami dzikich zwierząt dobiegającymi z lasu. Dotarliśmy do jeszcze większej polany, z której rozciągał się widok na wzgórza Lasu Wiedeńskiego i... stadko dzików. Usiedliśmy na drewnianej ławce i obserwowaliśmy jak w oddali młode biegają po trawie i radośnie kwiczą.
Z powodu panującego upału wybraliśmy się z domu dopiero późnym popołudniem, więc zabrakło nam czasu żeby oddalić się w dalsze zakamarki rezerwatu. Skręciliśmy w ścieżkę, która miała nas doprowadzić do jednej z bram jednak już po chwili okazało się, że nie jesteśmy na niej sami... Locha ze stadkiem młodych to chyba najgorsza z możliwych kombinacji, więc zbliżaliśmy się dość powoli. W końcu ustąpiła nam i weszła dość niespiesznie do lasu, prowadząc przed sobą kwiczące warchlaki.
Wyszliśmy z rezerwatu bramą Gütenbachtor i okazało się, że jesteśmy w środku niczego. Żadnego przystanku, domów, ale jest chociaż droga... w końcu na pewno się gdzieś nią zajdzie! Po godzinie marszu wśród pól udało nam się dostać do cywilizacji i złapać autobus pocztowy, który zawiózł nas do dworca w dzielnicy Liesieng. Stamtąd było już łatwo dojechać do domu.
Spacerując po Lainzer Tiergarten a później maszerując drogą wśród pól myślałam sobie, że faktycznie mieli rację w tych wszystkich rankingach wybierając Wiedeń na najlepsze miejsce do życia. W końcu w którym mieście można uczestniczyć we wszystkich najważniejszych wydarzeniach kulturalnych kraju i jednocześnie móc się poczuć jakby się było na końcu świata? Która światowa stolica może zaoferować swoim mieszkańcom tyle zieleni i terenów rekreacyjnych? Tu wszystko zrobione jest z myślą o ludziach! Ścieżki rowerowe, plaże, miejsca w których można napić się wody, bezpłatne toalety w parkach, prysznice na Donauinsel, gdzie można wykąpać się po dniu spędzonym nad wodą, a wreszcie rezerwat dzikich zwierząt. W Polsce na pewno pobieraliby opłatę za wstęp i dodatkowo za parking, a tu? Nic z tych rzeczy! A pośród pól, na totalnym odludziu stoi ławeczka. Ktoś pomyślał nawet o tym, że miło będzie tu usiąść i popatrzeć na kołyszące się na wietrze łany zboża. Czy u nas też tak kiedyś będzie?
www.lainzer-tiergarten.at/plan.html |
Zobacz także:
Ach jak tam pięknie! A te kłosy zboża... cudne!
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie! :)
OdpowiedzUsuńJeju jak tam pięknie! :) Rozmarzylam się tak, że nawet dziki mi się wydały sympatyczne :)
OdpowiedzUsuńZ początku miałam mieszane uczucia co do nich, ale widać są już oswojone z ludźmi i nie atakują :). Chociaż i tak nie chciałabym tam zostać w nocy.
UsuńMiejsce jak z bajki. Mogłabym tam siedzieć godzinami ;)
OdpowiedzUsuńW Wiedniu jest pełno takich miejsc, czasu nie starcza żeby każdym się nacieszyć :)
UsuńMa swój urok :)
OdpowiedzUsuńjak ślicznie i zielono ;)
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie byłam. Zając <3. Ostatnio jak szłam przy lesie to dwa przede mną przeleciały. Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zwierzątka. Szkoda, że tak płochliwe...
UsuńPiekne miejsce!!! Chyba muszę rodzinke na wycieczkę namowić :)
OdpowiedzUsuńAle klimat! Chcę tam!
OdpowiedzUsuńMy poszliśmy nieco innymi ścieżkami, ale za to ucięliśmy sobie drzemkę na kocyku na trawie :) To było leniwe popołudnie - dobrze czasem odpocząć od miejskiego zgiełku i tłumów nad rzeką :)
OdpowiedzUsuńMy też często bierzemy kocyk i sobie leżymy. Co do tłumów nad Dunajem, to wkładamy rolki i jedziemy na któryś z końców wyspy, tam już jesteśmy przeważnie sami :D
Usuń